„Syntezatory.. jak żadne inne instrumenty potrafią dźwiękowo zilustrować to co, żywe i naturalne – biosferę, etap ewolucji wszechświata.”
El.: Czy możesz powiedzieć coś o sobie?
A.B.: Nazywam się Adam Bownik, urodziłem się 18.10.1972 r. w Lublinie. Pracuję w Katedrze Fizjologii i Toksykologii Środowiska w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim jako asystent.
El.: Skąd się wzięły Twoje fascynacje ME? (Twoi mistrzowie)
A.B.: Trans-X, był pierszym zespołem wykorzystującym syntezatory, którego muzyka mnie bardzo pociągała. Bardzo znanym utwórem tego duetu był „Living on video”. Grali bardzo tanecznie, nie była to typowa muzyka elektroniczna. Często zwracałem uwagę na muzykę stanowiącą tło oglądając telewizyjne programy popularno-naukowe (m in. Kwant) i sportowe. Bardzo podobały mi się brzmienia i zacząłem wszystkich wypytywać, kto może być kompozytorem tych nagrań, gdzie można zdobyć taką muzykę na kasetach czy płytach. Okazało się że twórcą muzyki pojawiającej się w programie Kwant był Jean M. Jarre. Od niego wszyscy chyba zaczynają przygodę z elektronicznymi dźwiękami. W latach 80-tych bardzo popularnym cyklem w telewizji były „Przeboje dwójki”, Pojawiał się tam teledysk „Ucieczka z tropiku” Marka Bilińskiego, który powalił mnie zupełnie. Tematyka Science – Fiction i muzyka elektroniczna w jednym. To było to !!!! Później płyta „Universal Avenue” zespołu Double Fantasy (analogowa – kupiłem ją w sklepie za śmieszne pieniądze) ugruntowała moje zainteresowania muzyczne. Z muzyką mistrzów – Tangerine Dream zetknąłem się trochę później. Pierwszą płytą tego zespołu jaką usłyszałem była „Underwater Sunlight”. Później poznałem ich wcześniejsze płyty m. in. jedną z najciekawszych „Poland”. Nie jestem pewien, ale chyba oglądałem transmisję koncertu w telewizji polskiej…. Wtedy te dźwięki były dla mie za trudne. Będąc zafascynowany Jarrem brakowało mi łatwo wpadających w ucho motywów. Jednak coś było w tej muzyce, co przykuwało świadomość i podświadomość.
Obecnie Tangerine Dream pozostaje i chyba pozostanie na zawsze moim „muzycznym guru” ponieważ nikt nie dokonał tyle elektronicznej muzyce co oni. Wiele nowoczesnych stylów muzycznych musiałoby długo czekać na swoich prekursorów, gdyby nie Tangerine Dream (m. in. ambient, trance, new age)
Bardzo istotną postacią jest dla mnie także Vangelis. Dzięki niemu poznałem, że muzyka elektroniczna może być bardzo romantyczna a niekiedy przerażająca („Blade Runner”, El Greco ). Muzykę Klausa Schulze usłyszałem dość wsześnie i od razu jego twórczość spodobała mi się mimo, że ogólnie rzecz biorąc jest trudniejsza w odbiorze niż Tangerine Dream. Być może dlatego, że słuchałem płyty Inter*face z utworem „On the Edge” łatwym do słuchania dla laików. Wysoko cenię sobie także twórczość Toma Habesa, Peta Namlooka, Lightwave, Sanjivy, Komendarka, Kucza,
Mówiąc o mistrzach muzyki w ogóle, nie mogę nie wymienić – Johana Sebastiana Bacha, u którego mistrzostwo polifonii mnie zachwyca („Msza h-moll”, „Magnificat”, „Koncerty skrzypcowe”) oraz z okresu neoklasycyzmu Igora Strawińskiego („Święto Wiosny”, „Ognisty Ptak”) i Sergiusza Prokofiewa („Koncerty Fortepianowe”).
El.: Jakie są Twoje dotychczasowe doświadczenia muzyczne?
A.B.: Biorąc pod uwagę to co sam chciałem tworzyć, możliwości finansowe nie umożliwiały mi zakupu drogiego sprzętu, dlatego nie zajmowałem się od razu muzyką elektroniczną. Wraz z kolegami z osiedla założyliśmy zespół „Certamen”, który grał modny w tamtych czasach death metal. Lubiłem perkusję, więc grałem na perkusji i byłem wokalistą. Daliśmy parę dobrych koncertów m. in. organizowany przez charytatywne stowarzyszenie EMPATIA w Centrum Kultury w Lublinie. Mimo, że były plany nagrania kasety demo, nie wszystkim chciało się grać tego typu muzykę i przerwaliśmy naszą działalność. Dawni członkowie zespołu grają w innych grupach, ja zaś chciałem zatrzymać chociaż nazwę i stąd mój pseudonim „Certamen”. Inspirowaliśmy się dokonaniami takich zespołów jak Death (porywające solówki Chucka Schuldinera), Cynic, Nocturnus (wykorzystujący m.in. instrumenty elektroniczne).
El.: A jak zaczynałeś z własną muzyką elektroniczną?
A.B.: Zakup komputera PC i karty muzycznej Sound Blaster AWE 32 umożliwił mi realizację marzeń. Na tym sprzęcie powstawały pierwsze utwory. GM to brzmienia może nie zachwycające ale byłem w siódmym niebie kiedy usłyszałem fortepian, smyczki i do tego jeszcze samplerek…
El.: Jak wygląda Twoje obecne studio?
A.B.: Obecnie nie posiadam już AWE 32 ale Sound Blaster Live! Box. Znakomita sekcja efektów, duża pamięć samplera, dość dobre parametry elektryczne sprawiają, że ograniczeniem przy tego typu sprzęcie są jedynie moce wyobraźni twórcy. Wykorzystuję także syntezatory: Yamaha CS1x, analogowy Roland Alpha Juno-1, i ostatnio nabyty moduł ze znakomitymi brzmieniami Roland JV-1010. Sygnały miksuję na mikserze Behringer MX602A. Poza tym wykorzystuję szereg programów komputerowych.
El.: Czy Twoją muzykę już gdzieś prezentowano? (media)
A.B.: Tak. Dwa moje utwory zostały przedstawione w audycji „Reakcja techniczna” prowadzonej na antenie lubelskiego RADIA CENTRUM przez DJ BOOMBELLA, poza tym fragment utworu „Sonabilis” pojawił się na krążku dołączonym do majowego numeru ESTRADY i STUDIA (5/2000). Dodam jeszcze, że w piętnastym numerze TECHNO PARTY była opublikowana recenzja dwóch moich utworów.
El.: Co uważasz za swój artystyczny sukces i co chciałbyś osiągnąć?
A.B.: Tych sukcesów nie ma za wiele. Każdy ukończony utwór jest dla mnie małym sukcesem. Cieszę się także z tego, że są ludzie, którzy docenili moją muzykę. Daje mi to na razie najwięcej zadowolenia. Moim marzeniem jest zagrać na wspólnym koncercie z Tangerine Dream…. cha, cha, cha…….
El.: Czy muzyka elektroniczna jest zgodna z naturą?
A.B.: Nietrudno zauważyć w muzyce elektronicznej pewien paradoks. Syntezatory generują syntetyczne (niektórzy mówią nawet, że sztuczne) dźwięki, które jak żadne inne instrumenty potrafią dźwiękowo zilustrować to co, żywe i naturalne – biosferę, etap ewolucji wszechświata.
El.: Dziękuję za rozmowę.
Copyright el_vis (sierpień 2000 r.)